PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM! TO WAŻNE ;)
*** jakiś
czas później ***
*** Oczami
Olivii ***
- No chłopaki, idźcie już do domu, bo musicie
się wyspać. Jutro wylatujemy o 15:30 – głos Paula wyrwał mnie z myślenia. Będę
cholernie tęsknić za tymi głupkami, pokochałam ich jak braci. No wyjątkiem jest
Styles, w którym zakochuje się codziennie od nowa. Nasz związek ma się dobrze,
nawet udaje się nam go zachować w tajemnicy przed światem mediów. Nie wiem jak
ja wytrzymam osiem miesięcy bez nich. I nie tylko bez nich, bo po tym jak Paul
oświadczył się mojej matce ona z Vanessą także jadą. Więc zostaje jedynie z
Rosalie, która od przeprowadzki swojej rodzicielki do Nowego Jorku mieszka u
nas. Wiem, że szybko zleci, zwłaszcza iż całe dnie spędzam na uczelni i robię
to co kocham czyli fotografuje. Miałam ogromny problem z wybraniem
szkoły, ale
zdecydowałam się na fotografie. Rosalie natomiast chodzi ze mną do tej samej
szkoły, tylko że na innym kierunku. Ona kształci się na dziennikarkę. Planujemy
kiedyś, aby ona przeprowadzała wywiady, a ja będę pstrykać zdjęcia.
- Idziesz?-
tym razem z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego chłopaka. Wstałam więc na równe
nogi i poszłam z nim do samochodu. Podzieliliśmy się na dwa auta i po paru
minutach byliśmy w domu. Droga minęła mi szybko, zresztą za bardzo nie
zwracałam na nic uwagę, bo byłam pogrążona w głębokiej zadumie.
- To za 30
minut widzimy się w holu- krzyknął uradowany Liam i zniknął za drzwiami swojej
sypialni. Zdezorientowana spojrzałam na Hazzę, który jedynie przewrócił
teatralnie oczami i pociągnął za nadgarstek do mojego pokoju.
- Szykuj
się, idziemy do klubu- brunet posłał mi przyjazne spojrzenie i zniknął za
drzwiami. W szybkim tempie wzięłam prysznic i odświeżona założyłam na siebie
połyskujący czarny top bez ramiączek, na to prześwitującą koszule, którą
wciągnęłam w jeansowe spodenki z podwyższonym stanem. Nie miałam ochoty dziś na
sukienkę, dlatego do wybranego wcześniej zestawu nałożyłam jeszcze czarne lity
z brokatowymi obcasami. Twarz przykryłam niewielką warstwą pudru, oczy mocno
podkreśliłam kredką, a rzęsy wytuszowałam. Usta przejechałam błyszczykiem, popryskałam
się ulubionymi perfumami, a włosy wyprostowałam. Na szyje zawiesiłam jeszcze
jakiś kolorowy wisiorek przedstawiający o ile się nie mylę tygrysa i zabierając
uprzednio torebkę wyszłam z pokoju. Na dole napiłam się jeszcze szklankę wody
mineralnej, bo i tak musiałam czekać na innych domowników. Poczułam na czyjeś
ręce na moich biodrach, a mokre pocałunki na mojej szyi przyprawiały mnie o
gęsią skórkę. Odwróciłam się do chłopaka ubranego w ciemne rurki i koszule.
Stał lustrując mnie wzrokiem przygryzając dolną wargę.
- To może my
lepiej zostańmy w domu, co- wyszeptał mi do ucha tym swoim ochrypłym głosem, za
co automatycznie drgnęłam.
- Nic z tego
erotomanie- ochłodziłam zapał chłopaka- dziś muszę się z wami pożegnać-
puściłam mu oczko i pociągnęłam za rękę obrażonego Stylesa. Z nim to jak z
dzieckiem- pomyślałam. Przy wyjściu czekali już na nas chłopaki, a Niall z Rose
schodzili po schodach za rękę. Tak słodko razem wyglądają, że awww… Niby są ze
sobą już od dwóch tygodni, a ja wciąż nie mogę się przyzwyczaić. Moja kuzynka
była ubrana w krótką czarną sukienkę, która odsłaniała jej zgrabne nogi, a do
tego miała czerwone szpilki, które doskonale pasowały do czerwieni na jej
ustach. Włosy pofalowane zostawiła rozpuszczone, a gdy przeczesywała je dłonią,
można było ujrzeć jej krwisto czerwone paznokcie. Całą grupą wyszliśmy z domu,
który wcześniej zamknął nasz odpowiedzialny Liam i wsiedliśmy do dwóch aut-
jedno prowadził Payne, a drugie Horan. Chłopaki postanowili dzisiejszego
wieczoru odpuścić sobie procentowe napoje i będą robić za kierowców. Po około
30 minutach byliśmy pod klubem Funky Buddha. No nie powiem,
wyglądał mega zachęcająco. Tomlinson szepnął kilka słówek ochroniarzowi, a ten
nas wpuścił. Do moich nozdrzy dostał się zapach alkoholu, papierosów i innych
używek. Zajęliśmy jedną z większych lóż. Horan ze Stylesem poszli po drinki, a
ja zajęłam się rozmową z kuzynką.
- To ja
zaraz wracam- krzyknął uradowany mulat i zniknął pomiędzy ludźmi. Od samego
rana nawijał coś o swojej nowej dziewczynie. Wiele razy próbowałam go wypytać o
szczegóły, ale nic z tego. Zawsze odpowiadał, że poznamy ją dzisiejszego
wieczora.
- To kiedy
widzisz się z mamą?- spytałam Rosalie
- Lecę do
niej dopiero na święta- odpowiedziała uśmiechnięta brunetka. W
sumie też bym była
uśmiechnięta, gdybym wypiła tyle co ona. A po moich urodzinach przyrzekała, ze
nigdy więcej nie tknie alkoholu. Zabawne, mogłam ją wtedy nagrać. Rozmawiałyśmy
jeszcze chwilę o nowej szkole i osobach w niej poznanych. Dostrzegłam Zayna
idącego za rękę ze szczupłą blondynką. Nie widziałam jej twarzy dokładnie, a
jedyne co dostrzegłam co mocny makijaż. Po paru chwilach doszli do naszego
stolika, a ja miałam wrażenie, ze zaraz spadnę z krzesła. Przed nami stał Malik
z Perrie Edwards. W sumie to powinnam się przyzwyczaić do takich rzeczy,
zwłaszcza że mieszkam w jednym domu z jednym z najsławniejszych zespołów na
świecie, a moim ojczymem mam być ich menadżer. Jak w jakiejś telenoweli.
Zaśmiałam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że zamiast spędzać czas z przyjaciółmi-
których nieprędko zobaczę- siedzę i rozmyślam nad nie wiadomo czym. Towarzyszka
Malika przedstawiła się i każdemu po kolei uścisnęłam rękę. Oprócz Rose każdy
odwzajemnił gest i szczerze się uśmiechnął, a brunetka mimo iż się uśmiechnęłam
widziałam, że sztucznie. Znam ją i to dobrze. Czyżby była zazdrosna o Malika?
Taa prędzej krowy zaczną zamiast mleka coca colę dawać.
* * *
Przetańczyłam
po kilka piosenek z każdym przyjacielem płci męskiej i po prosu nie czułam nóg,
więc chwyciłam Harolda za rękę i pociągnęłam w stronę stolika. Rosalie i Niall
tańczyli na parkiecie, Zayn i Perrie ulotnili się do domu dziewczyny, wiec
zastaliśmy tylko Liama i Louisa. Payne zwierzał się przyjacielowi, jak tęskni
za Danielle, która ze swoją ekipą wyjechała na zawody taneczne do Los Angeles.
- Nawet nie
zauważysz jak wróci- pocieszałam krótko ostrzyżonego bruneta. On w odpowiedzi
pokiwał jedynie głową i odwzajemnił uśmiech. Rozejrzałam się po klubie.
Kolorowe światła, głośna muzyka, pary całujące się i ona. Dziewczyna pożerająca
wzrokiem mojego chłopaka. Wysoka i przy tym szczupła brunetka, którą kojarzyłam
z reklamy bielizny i odzieży. Pewnym krokiem przemierzała salę w naszym
kierunku, co nie w ogóle mi się nie podobało.
- Harry-
zwróciła się do Stylesa szczerząc- znów się widzimy. Nie wiem czy to możliwe,
ale znów wyprzystojniałeś.
- Barbara-
Hazza wstał z miejsca i przytulił dziewczynę. Poczułam takie dziwne ukucie w
klatce piersiowej po lewej stronie. – Pięknie wyglądasz- wodził wzrokiem po
dziewczynie ubranej tak.
- No no
Haroldzik- Tommo poklepał po ramieniu swojego przyjaciela- nie chwaliłeś się
nam, że masz takie koleżanki. Jestem Louis. Louis Tomlinson- powiedział
naśladując Jamesa Bonda.
- Barbara
Palvin, miło mi- uśmiechnęła się sztucznie, a jej wzrok zatrzymał się na mnie.
Harry widząc to nagle oprzytomniał i przypomniał sobie o mnie. Cudownie,
nieprawdaż? Mam nadzieję, że dało się w tym wyczuć sarkazm.
- A to moja
dziewczyna Olivia- po tych słowach
pocałował mnie w policzek. Poczułam satysfakcję, gdy widziałam zawiedzioną minę
panny Palvin.
- A więc to
ty jesteś tą szczęściarą- mówiła z wyczuwalną kpiną w tym jej piskliwym głosie.
- Tak się
jakoś złożyło, że JA- powiedziałam niby beznamiętnie, jednak dokładnie
akcentując ostatnie słowo. Chwile potem Lou porwał do tańca pannę Barbarę, a Harold
opowiadał mi o jego starej znajomej. Byli dobrymi znajomymi, ale jej to nie wystarczało,
więc zaczęła podrywać Stylesa i tym podobne. Po minie chłopaka, że czuł się
usatysfakcjowany ową sytuacją. Skończyło się na tym, że Palvin podpisała ważny
kontrakt i wyjechała, a w między czasie stracili ze sobą kontakt. Reszta
wieczoru minęła nam bez większych nieporozumień, może poza kilkoma docinkami z
mojej lub ‘tej drugiej’ względem siebie nawzajem.
***
- Musisz
jechać?- spytałam Harrego z nadzieją, że zaprzeczy.
- Wiesz
przecież, że ja też tego nie chce- uśmiechnął się pokrzepiająco- Znaczy chce,
po uwielbiam swoich fanów, ale wolałbym mieć cię przy sobie. – odpowiedział po
chwili głębszego zastanowienia. Nie miałam mu tego za złe. W końcu miliony osób
marzą o posłuchaniu go na żywo, zobaczenie, cokolwiek… Nie mogę być
egoistyczna. Po prostu będę za nim cholernie tęsknić.
- Widzimy
się na święta- tak prawie bym zapomniała. Wracają na cztery dni w święta, ale
my się widzimy tylko w ciągu jednego. Resztę ja spędzam ze swoją rodziną, a
Hazza jedzie do swoich bliskich do Cholmes Chapel.
- Do
zobaczenia za 3 miesiące- powiedziałam smutnym głosem. Czułam żal. Żałowałam,
że nie mogę jechać z nimi.
- Dwa i pół-
poprawił mnie i hipnotyzował swoim wzrokiem. Stykaliśmy się czołami w ciszy i
wpatrywaliśmy się z siebie. Po chwili brunet złożył ostatni pocałunek na moich
ustach.
- Kocham cię- szepnęłam i byłam pewna, że usłyszał bo zobaczyłam jego figlarny uśmieszek. Mimo iż był pierwszym mężczyzną (oprócz mojego ojca), który to usłyszał miałam 100% pewność swoich uczuć do niego. Nie odpowiedział. Zabolało. Tłumaczyłam jego zachowanie jedynie poganiającymi go przyjaciółmi. Wsiadł do taksówki. Czekali tylko na niego. Z resztą zespołu
pożegnałam się wcześniej, a z rodzicielką i siostrą wczoraj. Ich też będzie mi
strasznie brakowało. Zapowiadają się dłuuuugie miesiące…
N\Nie, to nie koniec tego opowiadania! Dobiliśmy do 20 rozdziału, za co ogromnie wam dziękuje, bo to dzięki wam i waszym komentarzom się udało! Jesteście najlepsi <3 Tak oto kończymy pierwszą część, a już nie długo startujemy z drugą ;) Jutro bądź pojutrze pojawi się kilka urywków z kolejnych rozdziałów. Może was to zachęci do czytania? Zobaczymy :D
Jeśli to czytałaś/eś to proszę skomentuj, bo chcę wiedzieć ile was jest
Pozdrawiam, Mała Wariatka :*