Uchyliłam
lekko drzwi i ujrzałam jak brunet siedzi na skraju łóżka z twarzą w dłoniach.
Moja empatyczność dała o sobie znać, bo po chwili zrobiło mi się strasznie żal
chłopaka.
- Lou-
odezwałam się nieśmiało- co się dzieje?- Na moje słowa gwałtownie podniósł
głowę i świdrował swoim wzrokiem. Ale to nie był ten sam wzrok, w których
tańczyły iskiereczki szczęścia. Ten wzrok nie wyrażał nic poza bólem.
- Co mam ci
powiedzieć? Że skacze, że szczęścia jak widzę ciebie i Hazzę? Cieszę się, bo
mój przyjaciel jest przy tobie szczęśliwy, ale nic nie poradzę na to, że mi się
podobasz- spuściłam wzrok na moje kapcie, które w tym momencie wydawały się
ciekawsze niż zwykle. Podeszłam w stronę Tomlinsona i przysiadłam obok. Nerwowo
bawiłam się palcami u rąk, a w myślach motywowałam się. Wstałam, przykucnęłam przy przyjacielu i
chwyciłam jego twarz, tak aby spojrzał mi w oczy. Odważyłam się mówić.
- Jesteś
świetnym przyjacielem- uśmiechnęłam się szczerze- wiem, że gdzieś chodzi sobie
po świecie dziewczyna, która na ciebie czeka. Przykro mi, że to nie ja, ale
wszyscy jesteście najlepszym co mnie spotkało. Nie chcę tracić takiego
przyjaciela jak ty- oczy momentalnie mi się zaszkliły.
- Ej mała
nie płacz. Nikt nie jest wart twoich łez, a zwłaszcza ja- zaczęliśmy się śmiać,
a chłopak pociągnął mnie za nadgarstek i wylądowałam mu na kolanach. Kciukiem
starł jedyną krople słonej cieczy spływającej po moim policzku.- Idź, bo twój
kochaś się stęskni- posłał mi chytry
uśmieszek i poruszał zabawnie brwiami, na co znowu zaczęłam się śmiać.
- Dziękuję-
szepnęłam mu w lewe ucho.
- Za co? –
zdziwił się i posłał mi pytające spojrzenie.
- Za to, ze
jesteś- mocniej się w niego wtuliłam by po chwili zeskoczyć radośnie.
Kierowałam się w stronę wyjścia, ale jeszcze na moment odwróciłam się do
Louisa. – Mała, to morze być twoja pała. Ja jestem po prostu niska.-
wypowiedziałam dumna z siebie, na co Tommo cisnął we mnie poduszką. W świetnym
humorze zbiegłam na dół gdzie pozostali siedzieli przed telewizorem oglądając
jakiś horror. Skąd to wiem? Ponieważ Nialler siedzi przytulony do miski z
popcornem, Liam ma przymrużone oczy, które co chwilę całkiem zamyka, a Rose
zakrywa twarz ręką Stylesa. Naprawdę komicznie to wygląda. Nie wiedziałam tylko
Malika, ale on wcześnie rano wyszedł z bananem na twarzy. Podeszłam do kanapy
najciszej jak umiałam i zarzuciłam swoje dłonie na oczy Harolda, który
przerażony krzyknął jak pięcioletnia dziewczynka, na co wszyscy wybuchliśmy
niepohamowanym śmiechem. Kiedy lokowaty się ogarnął zaczął mnie gonić po całym
domu, który do malutkich nie należał. Piszczałam jak wariatka, przy tym cały
czas się śmiejąc i sporadycznie zahaczając nogą o nogę. Reszta przypatrywała
się nam z rozbawieniem. W pewnym
momencie wpadłam w ślepy zaułek. Zaklęłam w myślach i zdyszana próbowałam
wyrównać oddech. Długo nie minęło, a dogonił mnie mój chłopak i przycisnął
swoim ciałem do ściany. Opierał swoje czoło o moje wpatrując się w moje oczy.
Złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który po chwili przerodził się w
bardziej zachłanny i pewny. Nasze języki toczyły ze sobą walkę o dominację. W
końcu się otrząsnęłam i odepchałam od siebie zawiedzionego chłopaka.
-
Zapomniałeś, o sprawie z Rosalie?- spytałam, a on skrzyżował ręce na klatce
piersiowej.
- Ale…-
próbował coś powiedzieć, ale mu bezczelnie przerwałam. Jak mi przykro.
- Nie ma
żadnego ale- odparłam głosem nieznoszącym sprzeciwu i przyglądałam się Hazzie,
który w tym momencie wyglądał jak sześcioletnie dziecko, które się obraziło na
rodziców, bo nie chcieli mu kupić zabawki. Zlitowałam się nad nim, więc
chwyciłam jego podbródek i musnęłam przelotnie jego malinowe wargi. – Lepiej?
- Od razu chce się żyć- odparł zadowolony.
* * *
- Wstawaj-
ktoś szturchał moje ramię- dojechaliśmy.- Leniwe się przeciągnęłam i przetarłam
zaspane oczy. Widziałam jak Harry wyszedł z samochodu i rozmawiał z Rosalie.
Oby nasz plan się udał. Wyszłam z auta i przeszły mnie nieprzyjemne ciarki
spowodowane przez chłodny wiatr. Podeszłam do Harolda, który kazał Rose ukryć
się z boku domu. Pewnie zastanawiacie się dlaczego, no więc zaraz się
przekonacie. Harry objął mnie ramieniem i nacisnął dzwonek do drzwi, który
wydobył z siebie przyjemne dźwięki. Po chwili z drzwiach stanęła kobietą, około
czterdziestki. Loczek mocno ją wyściskał, po czym ona podarowała mu czułego
całusa w policzek. Zabawnie wyglądało, gdy Styles zawstydzony próbował zetrzeć
szminkę swojej mamy z policzka. Po chwili znów mnie objął i posłał
pokrzepiający uśmiech.
- Mamo to
jest Olivia- wskazał ręką na mnie- a to jest moja mama.
- Miło mi
panią poznać- posłałam kobiecie nieśmiały uśmieszek, który szybko odwzajemniła.
- Mi również
miło, ale nie mów mi pani, bo czyje się stara. Po prostu Ann.
- Dobrze
proszę pa…- przerwałam- dobrze Ann.- Harry stał oparty o framugę drzwi i
przyglądał się całej sytuacji z zafascynowaniem.
- Tak się
cieszę, że przyjechaliście. Harry mi o tobie mnóstwo opowiadał i wspomniał
również o małej niespodziance- popatrzyła na nas znacząco, co mnie odrobinę
zdziwiło- To co, kiedy zostanę babcią?- po jej słowach moje oczy były wielkości
piłeczki golfowej i zaczęłam się krztusić. Hazza przeczesał palcami włosy i
śmiał się z mojej reakcji.
- Źle mnie
zrozumiałaś- na razie nie- mówił chichocząc i puścił mi oczko.- Zawołaj Robina-
jak na zawołanie wujek zjawił się w drzwiach i zaczął mnie ściskać i informować
mnie jak bardzo urosłam. – Rose- Loczek zawołał Rosalie, która wyszła i
przywitała się z ojcem i Ann. Weszliśmy wspólnie do środka i zjedliśmy obiad, a
następnie deser. Po posiłku Rose cieszyła się ojcem, chodź widziałam, ze to dla
niej trochę trudne. Utrzymywała dystans. Harold uparł się, ze chce mi pokazać
okolice, więc wyszliśmy na spacer. Przechodziliśmy przez śliczny park, zadbane
uliczki i co chwilę wpadaliśmy na przyjaciół z dzieciństwa loczka. Kiedy
znudziło nam się chodzenie, zmęczeni wróciliśmy do domu.
- Co tak
długo was nie było- spytała Ann, gdy roześmiani weszliśmy do salonu. – Zresztą nieważne.
Harry zaprowadź dziewczyny do pokoju gościnnego, a ty będziesz spał w swoim
starym- po tych słowach mina Stylesa wyrażała rozczarowanie i niezadowolenie.
- Myślałeś,
że pozwolimy wam spać razem?- mówił mój wujek chichocząc i wskazując palcem to
na mnie, to na Hazzę. – Widzimy się na śniadanie- podszedł do Rosalie i
ucałował ją w czoło. Weszliśmy schodami na górę, po czym weszliśmy do jasno
zielonego pokoju z pomarańczowymi dodatkami, co komponowało się idealnie. Meble
wykonane były z jasnego drewna, a za oknami widać było nocną panoramę miasteczka.
Moja kuzynka zajęła łóżko przy oknie-wredna małpa- więc dla mnie zostało przy
drzwiach do łazienki. Chwilę siedzieliśmy i rozmawialiśmy, o tym co nam ślina
na język przyniesie, po czym Rose oznajmiła nam, że jest zmęczona i idzie wziąć
prysznic. Korzystając z okazji, Harry usadził mnie na swoich kolanach i mocno
przytulił.
- Nawet nie
wiesz, jaka jesteś dla mnie ważna- wyszeptał w moje ucho swoim zachrypniętym
głosem, przez co przeszły mnie dreszcze i uśmiech wkradł się na moją twarz.
Odwróciłam ją przodem do chłopaka i złożyłam na jego ustach pocałunek.
Natychmiast go odwzajemnił pogłębiając, ja oczywiście niemiałam nic przeciwko.
Tę chwilę przerwała nam Rosalie.
- Dosyć bo
się połkniecie- śmiała się najprawdopodobniej z naszych min. – Harry wynocha,
bo poskarżę twojej mamie- przedrzeźniała loczka, co mnie rozśmieszyło. Chłopak
zrezygnowany pożegnał się z nami i wyszedł, a ja weszłam do łazienki i
wykąpałam się. Zmęczona całym dniem, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
***************************************************************************
Taaa daaam! Oto dobiliśmy do 19 rozdziału ;D Przepraszam, ze tak długo, ale szkoła :( Do tego jeszcze leże chora, więc napisałam na szybko. Ostatnio nie miałam czasu i pogubiłam się w waszych blogach, więc wejdę do każdego, kto skomentuje ;)
CZYTASZ=SKOMENTUJ
Wchodźcie na mój drugi blog