wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 16 ;)


 

*** Oczami Olivii ***

- Gdzie idziemy tak właściwie?- spytałam zaciekawiona.

- Niespodzianka- wyszeptał mi do ucha zachrypiały głos.

- Przecież wiesz, że nienawidzę niespodzianek.- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i udawałam obrażoną.


- Obiecuje, że ta ci się spodoba.- mówiąc to objął mnie delikatnie w pasie. Przewróciłam tylko oczami i szliśmy dalej. Przechadzaliśmy się przez Londyn, aż doszliśmy pod London Eye. Wszystko zdawało się być jak zawsze, gdyby nie jeden szczegół, a mianowicie było puste. Czyżby się zepsuło? Nie, chyba nie. Harry oddalił się ode mnie i podszedł do mężczyzny, jak dla mnie około 40 lat. Dosyć długo o czymś dyskutowali. W końcu obydwoje spojrzało w moim kierunku, a ja speszona spuściłam głowę.

- Chodź!- krzyknął Hazza ciągnąc mnie za rękę do jednej z kabin. To co tam ujrzałam. Ah… tylko tyle mogłabym w tym momencie wypowiedzieć. Widok po prostu zapierał dech w piersiach. Kabina była przyozdabiana kwiatami, a na środku leżał rozścielony koc z koszem piknikowym. Wszystko wyglądało tak… tak niesamowicie! Odwróciłam się w stronę lekko poddenerwowanego Stylesa, który przeskakiwał z nogi na nogę.

- I jak ci się podoba?- jako odpowiedź, musnęłam  czule jego wargi.

- Taka odpowiedź pasuje?- spytałam i posłałam zawadiacki uśmiech w stronę zadowolonego loczka.

- Muszę cię częściej o coś pytać. Co sądzisz o dzisiejszej pogodzie?- spytał i spojrzał na mnie wyczekująco.

- Słońce świeci, jest okej.- odpowiedziałam. Brunet spojrzał na mnie zawiedzionym wzrokiem, ale po chwili się rozchmurzył i obdarował mnie jednym ze swoich uśmieszków. Wyszedł na moment z ‘pomieszczenia’, ale w krótkim czasie wrócił z bukietem goździków.

- Jak dla mnie róże są zbyt oklepane. Proszę- wręczył mi bukiet- twoje goździki.- zamarłam. Nie wiem jak mu powiedzieć i go nie zranić. Biłem się wewnątrz z własnymi myślami.- coś nie tak?- spytał brunet- Mogłem wziąć róże, ale nie bo po co?!?- Styles gadał jak najęty, wyłapywałam tylko niektóre słowa.

- Harry- położyłam chłopakowi rękę na ramieniu, a drugą trzymałam się za nos, by nie czuć woni kwiatów.- Nie o to chodzi- zapewniałam- ja jestem uczulona na nie.- zielonooki wyraźnie się rozchmurzył, wziął ode mnie bukiet i wyrzucił go, za siebie nie patrząc gdzie wyląduje.


- Już się bałem- westchnął- na coś jeszcze jesteś uczulona? Lepiej wiedzieć.- wzruszył ramionami.

- Jeszcze na stokrotki.

- Oj!

- Jakie oj?!?- spytałam z nutką paniki w głosie.

- Poprosiłem, aby ucharakteryzować to miejsce na łąkę, a co rośnie na łące?

- Stokrotki- odpowiedziałam bardziej do siebie.- strasznie cię przepraszam za kłopot.

- Ty? Mnie? To ja powinienem przeprosić. Tak czy inaczej chodź.- Harold podniósł z ziemi kosz i weszliśmy do ‘normalnej kabiny’.

*** Oczami Rosalie ***

Wróciłam do domu ponad godzinę temu. Siedziałam, a właściwie leżałam na sofie i tępo gapiłam się w telewizor. Moja mama jest w pracy, wróci dopiero za kilka godzin. Głupio się czuje, ze okłamałam Olivię, że rodzicielka kazała mi być wcześnie w domu, ale nie mam ochoty, no i siły też nie na pytania. Wole też jak na razie unikać Zayna. Ale jest cos co nie daje mi spokoju. Zachowanie Louisa. Czemu skłamał, że znalazł mnie w łazience? Z jednej strony jestem mu za to niesamowicie wdzięczna, ale z drugiej… no właśnie, zawsze musi być ta druga. Pewnie rozmyślałabym na ten temat jeszcze długo, ale usłyszałam pukanie do drzwi. No pięknie. Ja tu chcę poukładać sobie parę spraw, ale nie pukajcie ja się uciesze :/ Niechętnie podniosłam tyłek i skierowałam się w stronę drzwi. Przekręciłam klucz, nacisnęłam klamkę, a następnie otworzyłam drzwi, żeby wpuścić moją matkę. Oczywiście, bo nie można brać ze sobą kluczy jak normalni ludzie, lepiej wykorzystywać córkę.


- Już jesteś?- ucałowała mnie w policzek rodzicielka, położyła teczkę na stół i zmierzyła mnie od góry do doły.- Ile razy cię prosiłam, abyś nie doprowadzała się do takiego stanu? Można do ciebie mówić, ale ty i tak wiesz swoje- no i się zaczyna. Zaraz wygłosi swój monolog, na temat nieodpowiedzialnego spożywania alkoholu. W tym momencie mogłabym jej przyznać racje, bo gdybym zachowała umiar to nie obudziłabym się na jednym łóżku z Malikiem.

- Błagam cię oszczędź mi tego teraz. Dokończysz jak się wyśpię- ziewnęłam i chciałam iść na górę, ale ktoś mnie powstrzymał. Kto to mógł by być, jak nie moja mamusia.

- Musimy porozmawiać- zaczęła dość poważnym tonem.

- Tak tak, ale to jak wstanę dobranoc.- pomachałam, ale chwile mojej radości nie trwały długo.

- Awansowałam- chwaliła się mamuśka- to jest dobra nowina.

- Skoro to jest dobra to…- zawahałam się- to jaka jest ta zła?

- Będę dyrektorem od spraw marketingu w nowej fili firmy kosmetycznej.- na jej twarzy zagościł promienny uśmiech, co się zdarza rzadko u mojej mamy.- Kochanie, bardzo mi przykro, ale czeka nas przeprowadzka do Nowego Jorku.

- Że gdzie słucham? Chyba cię pojebało!- krzyknęłam

- Nie pozwalaj sobie!- teraz rodzicielka zaczęła krzyczeć.- Powinnaś mieć szacunek do matki!

- Jak mogę mieć szacunek do kogoś kto nie ma szacunku do mnie, a na dodatek próbuje zniszczyć mi życie?-prychnęłam.- Nigdzie nie jadę!

- Nie zostawię cię samej, pomarzyć sobie możesz- teraz to ona prychnęłam. Ludzie, trzymajcie mnie, bo zaraz jej coś zrobię.

 

- Jestem dorosła- powiedziałam już łagodniejszym tonem, a moje oczy się zaszkliły. Matka widząc to podeszła i objęłaby mnie, gdybym jej  nie odepchnęła.

- Kochanie wiem. Może i jesteś dorosła, ale zawsze pozostaniesz moją małą córeczką, którą zawsze chce mieć przy sobie. – kobieta zachlipała.- Zrobimy tak : porozmawiam z ojcem, może cię przygarnie do siebie.

- Co to to nie! Już wole jechać do Nowego Jorku.- skrzyżowałam ręce na piersi, a moją twarz przybrał grymas niezadowolenia. Poczułam wibracje w kieszeni, co oznaczało odebranie sms’a. Przeczytałam: Za 30 min przed twoim domem. Jedziemy na zakupy, w końcu jutro koncert ;) LIV.

 No tak, kompletnie zapomniałam, że jutro wybieramy się na koncert Little Mix.- Idę na górę- rzuciłam w kierunku mamy, ale nie zobaczyłam już jej reakcji.

 Pobiegłam na górę i zamknęłam się w pokoju. Zdjęłam z siebie stary dres, zostając jedynie w bieliźnie i  weszłam do łazienki. Nalałam gorącej wody do wanny, dodając przy tym olejku aromatyzującego i płynu do robienia piany.  Pozbyłam się bielizny z mego ciała i zanurzyłam się w przeźroczystej cieczy. Siedziałam, dopóki woda nie wywoływała u mnie gęsiej skórki z powodu swojej temperatury. Owinęłam ciało beżowym ręcznikiem, a włosy zawinęłam w mniejszy biały. Po osuszeniu założyłam świeżą bieliznę i wysuszyłam włosy, a następnie wtarłam w nie piankę, by ulepszyć trochę moje loki. Ubrałam się jeszcze w ten zestaw, pomalowałam się i byłam gotowa do wyjścia.

- Wychodzę, wrócę przed północą- krzyknęłam w głąb mieszkania na tyle głośno, żeby rodzicielka to usłyszała.

- Baw się dobrze.- odpowiedziała.


Wyszłam przed dom, a na chodniku stało srebrne auto, a w nim moja kuzynka z Dani.
 
***************************************************************
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam ;( Co myślicie o tym rozdziale? Mam prośbę: Jeśli czytasz to skomentuj, bo dla ciebie to chwila, a mnie motywuje jak porządny kopniak!
 
CZYTASZ= KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ+UŚMIECH WYWOŁUJESZ :D 

9 komentarzy:

  1. BOSKI ^____^ Harry zaliczył trochę wpadek :D haha ale miał chęci :D czekam na nn i zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny! Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super <3 jak zwykle zresztą :) czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana przeze mnie do Versatile Blogger Award. Więcej u mnie <3 http://directionerandbelieberequalsme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ekstra ! :) Hej wpadaj i pisz więcej ! Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie :D
    Musiałam dodać Cię do obserwowanych!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział. Wygląd bloga też mi się bardzo podoba. ;*

    OdpowiedzUsuń