*** Oczami
Olivii ***
- Gdzie
idziemy tak właściwie?- spytałam zaciekawiona.
-
Niespodzianka- wyszeptał mi do ucha zachrypiały głos.
- Przecież
wiesz, że nienawidzę niespodzianek.- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i
udawałam obrażoną.
- Obiecuje,
że ta ci się spodoba.- mówiąc to objął mnie delikatnie w pasie. Przewróciłam
tylko oczami i szliśmy dalej. Przechadzaliśmy się przez Londyn, aż doszliśmy
pod London Eye. Wszystko zdawało się być jak zawsze, gdyby nie jeden szczegół,
a mianowicie było puste. Czyżby się zepsuło? Nie, chyba nie. Harry oddalił się
ode mnie i podszedł do mężczyzny, jak dla mnie około 40 lat. Dosyć długo o czymś
dyskutowali. W końcu obydwoje spojrzało w moim kierunku, a ja speszona
spuściłam głowę.
- Chodź!-
krzyknął Hazza ciągnąc mnie za rękę do jednej z kabin. To co tam ujrzałam. Ah…
tylko tyle mogłabym w tym momencie wypowiedzieć. Widok po prostu zapierał dech
w piersiach. Kabina była przyozdabiana kwiatami, a na środku leżał rozścielony
koc z koszem piknikowym. Wszystko wyglądało tak… tak niesamowicie! Odwróciłam
się w stronę lekko poddenerwowanego Stylesa, który przeskakiwał z nogi na nogę.
- I jak ci
się podoba?- jako odpowiedź, musnęłam
czule jego wargi.
- Taka
odpowiedź pasuje?- spytałam i posłałam zawadiacki uśmiech w stronę zadowolonego
loczka.
- Muszę cię
częściej o coś pytać. Co sądzisz o dzisiejszej pogodzie?- spytał i spojrzał na
mnie wyczekująco.
- Słońce
świeci, jest okej.- odpowiedziałam. Brunet spojrzał na mnie zawiedzionym
wzrokiem, ale po chwili się rozchmurzył i obdarował mnie jednym ze swoich
uśmieszków. Wyszedł na moment z ‘pomieszczenia’, ale w krótkim czasie wrócił z
bukietem goździków.
- Jak dla
mnie róże są zbyt oklepane. Proszę- wręczył mi bukiet- twoje goździki.-
zamarłam. Nie wiem jak mu powiedzieć i go nie zranić. Biłem się wewnątrz z
własnymi myślami.- coś nie tak?- spytał brunet- Mogłem wziąć róże, ale nie bo
po co?!?- Styles gadał jak najęty, wyłapywałam tylko niektóre słowa.
- Harry-
położyłam chłopakowi rękę na ramieniu, a drugą trzymałam się za nos, by nie
czuć woni kwiatów.- Nie o to chodzi- zapewniałam- ja jestem uczulona na nie.-
zielonooki wyraźnie się rozchmurzył, wziął ode mnie bukiet i wyrzucił go, za
siebie nie patrząc gdzie wyląduje.
- Już się
bałem- westchnął- na coś jeszcze jesteś uczulona? Lepiej wiedzieć.- wzruszył
ramionami.
- Jeszcze na
stokrotki.
- Oj!
- Jakie
oj?!?- spytałam z nutką paniki w głosie.
- Poprosiłem,
aby ucharakteryzować to miejsce na łąkę, a co rośnie na łące?
- Stokrotki-
odpowiedziałam bardziej do siebie.- strasznie cię przepraszam za kłopot.
- Ty? Mnie?
To ja powinienem przeprosić. Tak czy inaczej chodź.- Harold podniósł z ziemi
kosz i weszliśmy do ‘normalnej kabiny’.
*** Oczami
Rosalie ***
Wróciłam do
domu ponad godzinę temu. Siedziałam, a właściwie leżałam na sofie i tępo
gapiłam się w telewizor. Moja mama jest w pracy, wróci dopiero za kilka godzin.
Głupio się czuje, ze okłamałam Olivię, że rodzicielka kazała mi być wcześnie w
domu, ale nie mam ochoty, no i siły też nie na pytania. Wole też jak na razie
unikać Zayna. Ale jest cos co nie daje mi spokoju. Zachowanie Louisa. Czemu
skłamał, że znalazł mnie w łazience? Z jednej strony jestem mu za to
niesamowicie wdzięczna, ale z drugiej… no właśnie, zawsze musi być ta druga.
Pewnie rozmyślałabym na ten temat jeszcze długo, ale usłyszałam pukanie do
drzwi. No pięknie. Ja tu chcę poukładać sobie parę spraw, ale nie pukajcie ja
się uciesze :/ Niechętnie podniosłam tyłek i skierowałam się w stronę drzwi.
Przekręciłam klucz, nacisnęłam klamkę, a następnie otworzyłam drzwi, żeby
wpuścić moją matkę. Oczywiście, bo nie można brać ze sobą kluczy jak normalni
ludzie, lepiej wykorzystywać córkę.
- Już
jesteś?- ucałowała mnie w policzek rodzicielka, położyła teczkę na stół i
zmierzyła mnie od góry do doły.- Ile razy cię prosiłam, abyś nie doprowadzała
się do takiego stanu? Można do ciebie mówić, ale ty i tak wiesz swoje- no i się
zaczyna. Zaraz wygłosi swój monolog, na temat nieodpowiedzialnego spożywania
alkoholu. W tym momencie mogłabym jej przyznać racje, bo gdybym zachowała umiar
to nie obudziłabym się na jednym łóżku z Malikiem.
- Błagam cię
oszczędź mi tego teraz. Dokończysz jak się wyśpię- ziewnęłam i chciałam iść na
górę, ale ktoś mnie powstrzymał. Kto to mógł by być, jak nie moja mamusia.
- Musimy
porozmawiać- zaczęła dość poważnym tonem.
- Tak tak,
ale to jak wstanę dobranoc.- pomachałam, ale chwile mojej radości nie trwały
długo.
-
Awansowałam- chwaliła się mamuśka- to jest dobra nowina.
- Skoro to
jest dobra to…- zawahałam się- to jaka jest ta zła?
- Będę
dyrektorem od spraw marketingu w nowej fili firmy kosmetycznej.- na jej twarzy
zagościł promienny uśmiech, co się zdarza rzadko u mojej mamy.- Kochanie,
bardzo mi przykro, ale czeka nas przeprowadzka do Nowego Jorku.
- Że gdzie
słucham? Chyba cię pojebało!- krzyknęłam
- Nie
pozwalaj sobie!- teraz rodzicielka zaczęła krzyczeć.- Powinnaś mieć szacunek do
matki!
- Jak mogę
mieć szacunek do kogoś kto nie ma szacunku do mnie, a na dodatek próbuje
zniszczyć mi życie?-prychnęłam.- Nigdzie nie jadę!
- Nie zostawię
cię samej, pomarzyć sobie możesz- teraz to ona prychnęłam. Ludzie, trzymajcie
mnie, bo zaraz jej coś zrobię.
- Jestem
dorosła- powiedziałam już łagodniejszym tonem, a moje oczy się zaszkliły. Matka
widząc to podeszła i objęłaby mnie, gdybym jej
nie odepchnęła.
- Kochanie
wiem. Może i jesteś dorosła, ale zawsze pozostaniesz moją małą córeczką, którą
zawsze chce mieć przy sobie. – kobieta zachlipała.- Zrobimy tak : porozmawiam z
ojcem, może cię przygarnie do siebie.
- Co to to
nie! Już wole jechać do Nowego Jorku.- skrzyżowałam ręce na piersi, a moją
twarz przybrał grymas niezadowolenia. Poczułam wibracje w kieszeni, co
oznaczało odebranie sms’a. Przeczytałam: Za
30 min przed twoim domem. Jedziemy na zakupy, w końcu jutro koncert ;) LIV.
No tak, kompletnie zapomniałam, że jutro
wybieramy się na koncert Little Mix.- Idę na górę- rzuciłam w kierunku mamy,
ale nie zobaczyłam już jej reakcji.
Pobiegłam na górę i zamknęłam się w pokoju.
Zdjęłam z siebie stary dres, zostając jedynie w bieliźnie i weszłam do łazienki. Nalałam gorącej wody do
wanny, dodając przy tym olejku aromatyzującego i płynu do robienia piany. Pozbyłam się bielizny z mego ciała i zanurzyłam
się w przeźroczystej cieczy. Siedziałam, dopóki woda nie wywoływała u mnie
gęsiej skórki z powodu swojej temperatury. Owinęłam ciało beżowym ręcznikiem, a
włosy zawinęłam w mniejszy biały. Po osuszeniu założyłam świeżą bieliznę i
wysuszyłam włosy, a następnie wtarłam w nie piankę, by ulepszyć trochę moje
loki. Ubrałam się jeszcze w ten zestaw, pomalowałam się i byłam gotowa do
wyjścia.
- Wychodzę, wrócę
przed północą- krzyknęłam w głąb mieszkania na tyle głośno, żeby rodzicielka to
usłyszała.
- Baw się dobrze.-
odpowiedziała.
Wyszłam
przed dom, a na chodniku stało srebrne auto, a w nim moja kuzynka z Dani.
***************************************************************
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam ;( Co myślicie o tym rozdziale? Mam prośbę: Jeśli czytasz to skomentuj, bo dla ciebie to chwila, a mnie motywuje jak porządny kopniak!
CZYTASZ= KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ+UŚMIECH WYWOŁUJESZ :D